sobota, 17 listopada 2012

006. Idealnie nieidealni ~ Grzegorz Kosok


  Każdy z nas kiedyś marzył o księciu z bajki, zafascynowany Waltem Disney'em. Marzyliśmy o wychowanym mężczyźnie z dobrymi manierami, który wie jak traktować dziewczynę i kocha całym swoim sercem. Marzyliśmy o prawdziwej miłości, która potrafi pokonać każdą złą chwilę; która zawsze zwycięża i nie można jej zniszczyć. Marzyliśmy o szczęśliwym życiu, usłanym różami. Marzyliśmy, ale na marzeniach się skończyło.
  A czym się różni rzeczywistość? No właśnie tym, że nie ma księcia z bajki, nie zawsze pojawia się happy end, a my samotnie siedzimy w salonie z kieliszkiem wina i wiśniową fajką w ręce, której dym szczypie nas w oczy. Patrząc na komedie romantyczną lecącą w telewizji po naszych policzkach płyną kryształowe łzy. Zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie zakochamy się jak główni bohaterowie filmu wpadając przypadkiem na siebie i wylewając kawę na śnieżnobiałą koszule. Życie nie jest filmem, a ludzie nie są bohaterami, aczkolwiek marionetkami w rękach tych, którzy potrafią nami władać.
  Ona nie siedziała w salonie użalając się nad swoją samotnością, ale w kawiarni pochłaniając drugi kawałek tiramisu, które dzisiejszego dnia smakowało wybornie. Kawałki ciasta popijała czarną jak smoła, gorzką kawą. Oglądała ulice zza okna, widziała setki osób spieszące się, aby wykonać wszystko co wcześniej zostało zaplanowane. Ona się tym nie przejmowała: siedziała, jadła, rysowała, a czas mijał. Właśnie tworzyła kolejną przygodę jamnika Anastazego,uśmiechając się do siebie i zerkając za wielkich okularów, które spoczywały na zgrabnym nosie. Ktoś ją lekko trącił  w ramię, nie zwróciłaby na to większej uwagi, gdyby nie fakt iż, ucho Anastazego zostało poszarpane.
  - Uważaj trochę, ludzie tutaj pracują. - burknęła niemiło, nie patrząc nawet na osobnika.
  - Przepraszam, może w ramach rekompensaty kupię pani kawę? - spytał uprzejmie, a jego melodyjny głos uniósł się w eterze.
  - Obejdzie się. - rzekła spoglądając na mężczyznę.
  Niewątpliwie był strasznie wysoki, delikatny zarost na policzkach idealnie pasował do jego twarzy, a brązowe tęczówki iskrzyły się, zmieniając raz po raz swoją barwę na odcień  mlecznej czekolady. Ręce miał schowane w kieszeniach spodni i mierzył około dwóch metrów, co przy jej metr pięćdziesiąt cztery było strasznie dużo.
  - Kultura jednakże nakazuje się przedstawić. Jestem Grzegorz. - rzekł wyciągając dłoń w stronę nieznajomej kobiety. - Przysiądę się. - dopowiedział po krótkiej chwili wyczekiwania, gdyż zdawało mu się, że traktuje go jak powietrze.
  Zajął miejsce przy jej stoliku, siadając naprzeciw, uważnie obserwował każdy ruch kobiety. Widział jak poprawia opadające loki na jej czoło, odgarniając je ręką; jak wytyka koniuszek języka cieniując postać jamnika; jak drapie się po policzku dopracowując detale oraz to jak skupia całą swoją uwagę na wyimaginowanej postaci z książek dla dzieci.
  - Czemu się dosiadłeś? - spytała, nie odwracając wzroku od brulionu papieru.
  - Miałem taki kaprys.
  Grześ trochę zmieszany uciekł wzrokiem w stronę kelnerki, na którą skinął głową, a po chwili młoda kobieta wdzięczyła się do mężczyzny, przyjmując zamówienie na latte.
  - Ja mam kaprys wyjść. Adieu.
  Pozbierała swoje kartki, zostawiła należne pieniądze na stoliku i zakładając ciemnozieloną torebkę na ramię opuściła lokal. Wychodząc na zewnątrz, uderzyły w nią promienie słoneczne, które rozjaśniły jej twarz, a loki na głowie zmieniły barwę na bursztynową. Szła przed siebie, ukazując śnieżnobiały uśmiech przechodnią. Kiwała rytmicznie głową, podśpiewując pod nosem piosenkę Liany Foly. Zawsze uwielbiała francuską muzykę, to dzięki niej czuła się wyzwolona i to ona wprawiała ją w dobry nastrój.
  - Nie przedstawiłaś mi się.
  Usłyszała głos dochodzący gdzieś zza jej pleców, odwróciła delikatnie głowę, a gdy ujrzała twarz natręta z kawiarni przyspieszyła kroku. Niestety dogonił ją i chwycił delikatnie za rękę, odwracając w swoją stronę.
  - Jestem Lilianna. - powiedziała, patrząc prosto w jego oczy.
  Zawieranie znajomości to ważna sprawa, nie powinniśmy odpychać ludzi, którzy chcą nas poznać, nigdy nie wiemy czy w najbliższej przyszłości nie zostaną oni naszymi przyjaciółmi, albo ludźmi z którymi zapragniemy dzielić radości i smutki. Każda znajomość może wnieść coś nowego do naszego życia, może zapoczątkować nową przygodę. Lilianna widząc pierwszy raz Grzegorza nie spodziewała się, że obróci on jej życie do góry nogami; że diametralnie zmieni to co było; że dzięki niemu każdego dnia będzie wstawać z uśmiechem na twarzy budzona pocałunkiem ukochanej osoby; że ktoś nauczy ją kochać.
  I tak Lilianna Maleszka znalazła swego księcia z bajki, w którego rolę wcielił się Grzegorz Kosok.

Adnotacja: Swego rodzaju debiut, gdyż pierwsze jednorazowe opowiadanie o siatkarzu. Fuck yeah, cieszę się, że je dokończyłam, gdyż miałam kilka zawirowań i obawiałam się, że nie dam rady. O miłości, gdyż wszystkim dookoła dobrze się układa :). A historia jamnika Anastazego jest prawdziwa, nie pamiętam kto ilustruje, ale jest książka dla dzieci o takim piesku ;).

2 komentarze:

  1. Wspaniała historia :):)
    Lubię Grzesia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i patrz, Lilianna doczekała się swojego księcia z bajki. Księcia, który zamiast konia ma niebiesko-żółtą Mikasę, który zamiast zbroi ma zwyczajne ubranie, w czasie meczów zamieniane na strój sportowy. Lilka ma swojego Grzesia o czekoladowych oczętach. *-*
    Muszę mówić, jakie to piękne?

    OdpowiedzUsuń