poniedziałek, 8 lipca 2013

030. Szczęśliwe miejsce


Pamiętasz jak czułeś się dokładnie rok temu, gdy na twojej szyi wisiał złoty medal? Pamiętasz jak wszyscy się cieszyliście, wy tam na boisku i kibice na trybunach? Pamiętasz jak łzy lśniły w oczach, serce rosło, a Mazurek Dąbrowskiego wypełnił całą halę w Sofii? Pamiętasz tamtą edycję Ligi Światowej?
Pamiętasz to wszystko i lubisz sobie to przypominać, i teraz mając za chwilę wyjść na halę by zagrać przeciwko Bułgarom na pamiętnej hali, coś ściska twoje serce. Emocje z tamtej chwili napływają do twojej głowy i kilkoma okrzykami próbujesz pobudzić drużynę i ją zmotywować. Klepiesz przyjaciół po ramionach, plecach, a nawet zdarzają się inne partie ciała, wygłaszasz monolog niczym przywódca i chwile później w bojowych nastrojach wybiegacie na boisko. Witają was oklaski przybyłych kibiców z Polski jak i gwizdy tutejszej publiczności, spodziewaliście się tego, w końcu rok temu tak straszliwie was wygwizdali. Zaczynacie ćwiczenia rozciągające by po jakimś czasie zacząć odbijać piłkę. Potem po wysłuchaniu hymnów, przywitaniu się i chwili dla przygotowania, stajecie po swojej stronie siatki i gracie najlepszą siatkówkę na świecie.
Idziesz na pole zagrywki, piłka miło ciąży w twoich dłoniach, kilka razy kozłujesz nią o parkiet, później wyrzucasz w górę i z wyskoku uderzasz w nią dłonią, ta ląduje z cichym plaskiem po przeciwnej stronie boiska tuż przy linii końcowej. Zdobyłeś pierwszego asa. Uśmiechasz się, zbiegacie się w kółeczku i znowu zagrywasz. Tym razem idealnie przyjmują piłkę, rozgrywający przesuwa do środkowego, a Cichy Pit blokuje bułgarskiego zawodnika. Znowu dobra passa jest po waszej stronie.
Wygrywacie z nimi trzy do jednego, zdobywacie kolejne punkty Ligi Światowej, oczywiście cieszycie się niemiłosiernie, gdyż każdy punkt przybliża was do wyjazdu, do Argentyny na najważniejsze mecze. Zostajesz wybrany jak MVP spotkania, zszokowany idziesz odebrać mały upominek by chwile później dziękować za rozegranie spotkania i uścisnąć dłoń na pożegnanie. Po wszystkim stajecie w kółeczku i krzyczycie Polska, by później podziękować kibicom za to że w was wierzyli; że przybyli na to widowisko i że mimo kilku porażek trzymają za was kciuki. 
Patrzysz jak chłopacy idą do swoich partnerek i wtedy uświadamiasz sobie, że jesteś samotny w tym dniu. Sam zasiadasz na jednym z krzesełek obok Krzysia, którego żona siedzi w domu i razem z dzieciakami zaciskała kciuki by teraz wymieniać smsy z mężem. Z westchnieniem podnosisz się znów do pozycji pionowej by ruszyć do szatni, gdy przy barierkach zauważasz ją. Patrzy na ciebie oczyma pełnymi radości i wyciąga kciuk w górę ukazując, że było dobrze. Idziesz do niej, nie wiedziałeś że tutaj będzie, nie dostrzegłeś jej w tym małym tłumie kibiców.
- Gratuluję meczu i nagrody - mówi zaraz po tym gdy witacie się buziakiem w policzek.
- Dziękuję - odpowiadasz i wpatrujesz się w nią.
Dawno się nie widzieliście, ostatni raz spędziliście razem czas przed meczami z Brazylią, gdzie spotkaliście się na kawie, później nie było czasu. Czasami wymienialiście się smsami, pytając co u was, ale nie było to samo co spotkanie w cztery oczy. 
- Nie mówiłaś, że będziesz - zarzucasz jej, patrząc w te lazurowe oczy, średniego wzrostu blond włosej dziewczynie. 
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę, w końcu przyjaciele się wspierają.
Ukuło cię gdy to powiedziała, ale taka jest racja. Jesteście przyjaciółmi i nawet gdy liczysz na coś więcej nie masz zamiaru jej tego wyznać, nie poradziłbyś sobie gdyby cię opuściła, a tak przynajmniej jest przy tobie.
- Poza tym straszliwie tęskniłam i mógłbyś mnie przytulić - wycelowała palcem w twoją klatkę piersiową, by chwilę później tonąć w twoich ramionach - śmierdzisz - dodała, złośliwie się uśmiechając.
Pod wpływem chwili - zupełnie nad sobą nie panując, mimo całego chaosu w głowie i przeliczników za i przeciw - pochyliłeś się nad nią i złączyłeś jej krwistoczerwone wargi ze swoimi, delikatnie je muskając i czekając na pozwolenie pogłębienia pocałunku, gdy odwzajemniła pieszczotę tak też się stało, a gdy oderwaliście się od siebie usłyszałeś tylko: nareszcie Bartoszu i wymykając się z twoich ramion zniknęła z hali. Z uśmiechem na ustach, pobiegłeś do szatni, gdzie zniknęli już twoi znajomi z drużyny i siadając koło swojej torby usłyszałeś wibrację, odczytałeś smsa z uśmiechem. "Kocham Cię Bartoszu, mam nadzieję że Ty mnie też - inaczej nie wracaj do Polski". Wiedziałeś, że wrócisz i stworzycie prawdziwy związek oparty na przyjaźni. Widziałeś, że tutaj w tym miejscu , po raz kolejny zaczęła się tworzyć nowa historia, tym razem nie całej drużyny, a twoja osobista. 


Adnotacja: Liga Światowa tak cudownie mnie nastraja, że nie robię nic innego tylko myślę już o turnieju finałowym, w którym mam nadzieję wystąpimy. 
Wiecie co dzisiaj jest prawda? Przestrzelił, przestrzelił Stanley. 
Próbuję pisać o Kurku, no właśnie próbuję i generalnie powiem wam, że to ciężkie. Jak go widzę to odzywa się we mnie instynkt rodzicielski.
Zaczął się Wojtek, na którego zapraszam i po nim będzie też to.

czwartek, 4 lipca 2013

029. Mecz życia.


/Nasza siatkarska drużyna w niebie jest coraz silniejsza/

Stałeś na dachu jednego z  budynków znajdujących się w Rzeszowie, w twoich dłoniach znajdowała się mikasa, którą co jakiś czas delikatnie podrzucałeś w górę. Patrzyłeś w okna mieszkania na trzecim piętrze. Widziałeś niesamowicie piękną kobietę z brązowymi włosami, której twarz rozświetlał uśmiech, ale ty wiedziałeś, że jest on wymuszony, w ogóle się nie cieszyła co więcej była zrozpaczona. Ganiała małą dziewczynkę z warkoczem, której różowa sukienka radośnie podskakiwała z każdym jej ruchem. Ona jako jedyna nie do końca wiedziała co się dzieje. W pokoju obok siedział chłopak, tak bardzo podobny do ciebie, twarz miał schowaną w dłoniach, przejmował się całą tą sprawą, był bardzo dojrzałym młodym mężczyzną, który tęsknił. Nie sprawiało mu radości nawet granie na PSP, które wprost uwielbiał. Oddałby wszystko co ma, żebyś ty znowu był obok, mówił do niego "synu" tym swoim ciepłym głosem i rozmawiał na wszelkie nurtujące go tematy. Chciał tak niewiele, ale jednak zbyt dużo by to dostać. Spojrzał smutnymi oczyma na korytarz, widział matkę, która codziennie powstrzymywała łzy by w nocy dać upust emocją i szlochać w poduszkę. Widział młodszą siostrę, od której biła niesamowita beztroska, a w jej oczach dostrzegał niewiedzę. On zdawał sobie sprawę co się wydarzyło i dlatego chciał być taki jak Dominika. Patrzyłeś na tą scenę rozgrywającą się niegdyś w  twoim miejscu na ziemi i gdybyś coś czuł zapewne twoje serce właśnie rozrywałoby się na strzępy, ale ty nie czułeś...już nie czułeś. Twój wzrok znowu wylądował na przedmiocie trzymanym w dłoniach, piłka tak przyjemnie wyglądała, miałeś ochotę pójść na halę i poodbijać, chciałeś zagrać ostatni mecz, niedługo miałeś kończyć karierę - rozmawialiście o tym w rodzinnym gronie, ale to życie wszystko zweryfikowało i bezlitosny los zakończył ją zanim w ogóle zdążyłeś o tym wspomnieć trenerowi, drużynie, a nawet mediom. Zaśmiałeś się, chciałbyś być w dwóch miejscach na raz, chciałbyś znowu być sobą, tym zabawnym Krzysiem, który wszystkich irytował gdy biegał wraz z kamerą. Chciałbyś tulić ukochaną żonę, czytać bajki małej Dominice, przekomarzać się z Sebastianem i denerwować Achrema komentarzami dotyczącymi jego mowy w ojczystym, polskim języku. Chciałbyś podbijać piłki niezdolne do obrony, klepać po plecach przyjaciół z boiska dodając im przy tym niesamowitej motywacji i patrzeć na radość kibiców waszej twierdzy. Chciałbyś to wszystko zrobić, a potem dopiero odejść z poczuciem spełnienia.
-Krzysiu czas się pożegnać - usłyszałeś za sobą głos, głos należący do twojego najlepszego przyjaciela jakiegokolwiek miałeś. Arek już dawno od was odszedł, tęskniłeś za nim, płakałeś, chciałeś by wrócił, ale wtedy Wagner postanowił go zabrać do swojej drużyny, a ty nie miałeś na to wpływu.
- Już Arek, już idę. Mam pytanie mój przyjacielu. Czy Ty też tak tęskniłeś za Agnieszką, gdy wiedziałeś że już jej nie zobaczysz, nie poczujesz ciepła jej dłoni, nie usłyszysz radosnego dzień dobry, ani nie ucałujesz tych jej malinowych ust?
-Miałem tak samo Krzysiu, też się zastanawiałem jak to będzie, ale boss mi powiedział, że nic nie dzieje się bez przyczyny i widocznie tak miało być. Chodźmy już bo trener się denerwuje, jutro gramy mecz - powiedział tym samym wyrywając cię z zamyślenia i gdy odwróciłeś się w jego stronę chwycił twoją dłoń i ruszyliście na halę.
Stałeś na boisku, a wokół ciebie były zapełnione trybuny. Po drugiej stronie boiska jakiś Bułgar zagrywała piłkę, którą idealnie dograłeś rozgrywającemu, a Arek zakończył całą akcję swoim niesamowitym gwoździem. Uśmiechnąłeś się serdecznie widząc cyfrę 16 na jego koszulce, taką samą jak miałeś ty oraz cała wasza drużyna. Zakończyło się spotkanie, znowu zostaliście mistrzami Nieba, a medale, które dostaliście dedykowaliście tym, którzy nadal walczą o punkty na Ziemi. Wagner był z was dumny i gdyby mógł to płakałby ze szczęścia jak wy wszyscy. Graliście swoje mecze, mecze swojego życia, nie na Ziemi ale tutaj w Niebie.

Adnotacja: Przepraszam za to u góry, przepraszam za uśmiercenie Krzysia - mam nadzieję, że będzie grał co najmniej do pięćdziesiątki, a potem zostanie trenerem jakiś dzieciaków, które będą nadzieją polskiej siatkówki :). Napisałam to bo miałam taką ochotę, bo taki mam humor.
Zapraszam was tutaj i tutaj :)