Chciałabym móc cofnąć czas i przeżyć te kilka chwil jeszcze
raz. Nie zmieniać nic i znowu nie wiedzieć co może z tego być.
Kilka chwil w twoim towarzystwie,
kilka uścisków, pocałunków w skroń, przepłakanych nocy. Kilka opowiedzianych
kawałów, wymienionych poglądów, obejrzanych filmów, wyśpiewanych piosenek.
Kilka chwil w ciepłych ramionach z poczuciem bezpieczeństwa i tym ciepłem
rozlewającym się po całym ciele. Kilka momentów gdzie myślałam, że lepiej być
nie może, bo w końcu tak jak teraz było dobrze. Kilka chwil, które tworzyły
moją małą historię i napawały mnie optymizmem na przyszłość, że coś może się
zmienić, stać.
Każdy przeżywa swoje własne
chwile. Niezapomniane. Takie, które z wielką chęcią przeżylibyśmy jeszcze raz,
nie zmieniając ich tylko wciskając replay, by znów stało się to samo. Cofnąć
się, zrobić kilka kroków w tył, cofnąć się w czasie, złapać jedną chwilę, tę
która utkwiła nam głęboko w pamięci.
Pamiętam jak pewnego jesiennego
dnia, cała mokra zapukałam do drzwi twojego mieszkania, z powodu, iż była już
godzina 23:00, otworzyłeś mi odziany jedynie w spodnie dresowe. W końcu
kolejnego dnia mieliście grać mecz - ważne spotkanie z Resovią. Przekraczając
próg twojego mieszkania rzuciłam ci się w ramiona, a ty zamknąłeś mnie w
stalowym uścisku, gładząc dłonią po plecach. Nie pytałeś o nic, po prostu pozwoliłeś
by łzy płynęły po moich policzkach. Nie mówiłeś banalnego „będzie dobrze”, nie
kłamałeś mnie. Nie wiedziałeś co się stało, ale byłeś obecny, milczeliśmy, a to
było dla mnie najlepsze. Zaprowadziłeś mnie na kanapę, a sam przygotowałeś dwie
kawy piernikowe. Byłeś, tkwiłeś, tuliłeś, milczałeś – to wystarczyło.
Pamiętam też jak trzy dni później
przepraszałam cię za swoje zachowanie, mówiłam o swoim rozchwianiu
emocjonalnym; o tym że nie radzę sobie z rzeczywistością. Objadaliśmy się wtedy
lodami czekoladowymi, co chwile rzucając niesmacznymi żartami. Było tak dobrze,
idealnie – byłeś moim najlepszym przyjacielem.
Pamiętam jak wygraliście z
Resovią podczas rewanżu, to była wasza druga wygrana nad Mistrzem Polski.
Przyszedłeś się pochwalić swoim sukcesem, a ja po prostu wyrzuciłam cię z domu.
Nie miałam ochoty na radość, potraktowałam cię źle, ale ja nie czułam się z tym
beznadziejnie. Było mi dobrze, zmieniałam się w sukę.
Pamiętam jak odcięłam się od
ciebie, nie chciałam cię widzieć. Byłeś jedyną osobą, z którą przeżyłam tyle
wspaniałych chwil i którą odrzucałam, ale nie chciałam z tobą trzymać.
Bezsprzecznie byłam popierdolona, ale nie chciałam cię w moim życiu, nie
chciałam swojego przyjaciela.
Pamiętam jak chciałeś do mnie
dotrzeć, jak chciałeś odbudować naszą relację. Ja tego nie chciałam, dlatego
opuściłam wspaniałe Cuneo i wyjechałam. Florencja stała się moim miastem, to
tam zaczęłam tworzyć swoją nową historię. Poprzednie dwa lata próbowałam
wymazać z pamięci i szło mi bardzo dobrze. Już prawie wyleczyłam się ze swoich
uczuć. I wyobrazić sobie, że zrezygnowałam z przyjaźni z Tsvetanem Sokolovem,
bo obdarzyłam go większym uczuciem. Pokochałam go.
Adnotacja: Był mój ulubiony środkowy, to teraz czas na najlepszego atakującego. To takie dziwne, nieskładne i popierdolone, trochę nie do ogarnięcia, ale pisane przez 5 minut więc się nie dziwię. Pomysł przyszedł spontanicznie, piłam właśnie mój osobisty nektar bogów [czyt. kawa piernikowa] i słuchałam płyty Pokahontaz - Rekontrakt :). Cytat u góry pochodzi właśnie z jednego, z utworów :). Pytania? Wywiader.
Sokolov nie jest moim ulubionym siatkarzem, ale mimo to bardzo przyjemnie mi się czytało "kilka chwil".
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze widzę, czy oczy już naprawdę mnie zwodzą? Pisałaś takie cudo przez 5 minut? O ja pierdolę. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTypowa huśtawka emocjonalna wykryta u bohaterki. A Sokolova lubię jedynie wtedy, kiedy nie leje ze swoją drużyną Sovii. :)
Napad weny+kawa piernikowa+dobra płyta w głośnikach= 5 minut pisania, nie podoba mi się to, ale dodałam ze względu na Sokolova, którego uwielbiam :).
UsuńPodobnie jak Caroline lubie Sokołowa jak nie obija Sovii i reprezentacji Polski na IO:(
OdpowiedzUsuń