czwartek, 20 czerwca 2013

026. Czarno-czerwona


Widywałeś ją na rzeszowskim rynku, czarne włosy wirowały na wietrze, a czerwone usta prowokowały do grzechu. Ubrana w sukienkę, wesoło skakała po kostkach brukowych zachowując się niczym pięcioletnia dziewczynka, gdy raziło ją słońce uroczo mrużyła oczy, gdy padał deszcz uśmiech nie znikał z jej twarzy, a sama wskakiwała w kałuże. Była radosna, pełna energii i taka pozytywna, że chciałeś ją poznać, ale nie miałeś odwagi tego uczynić.
Kończył się maj, gdy ty z wielką chęcią postanowiłeś wyruszyć na spacer po mieście. Mijając liczne budynki, tysiące ludzi, wymieniając uśmiechy i grzecznościowe zwroty - dotarłeś do miejsca docelowego jakim  był rynek. I znowu ją ujrzałeś, siedziała na jednej z ławek, a w jej dłoniach spoczywał notes, kreśliła różne kształty - rysowała obraz miasta. Przeszedłeś obok, spoglądając na nią i na twojej twarzy zakwitł uśmiech - wesoły uśmiech.
Miesiąc później znowu byłeś w tym samym miejscu i ona też tam była, jej poplątane czarne włosy opadały na ramiona, oczy straciły wcześniejszy blask, a twarz była nienaturalnie blada. Przysiadłeś obok i nie odzywając się - przytuliłeś ją, a ona z wielką ufnością odwzajemniła ten gest, mocząc ci przy okazji koszulkę słonymi łzami. Nie pytałeś co się stało, trwałeś i milczałeś. Ona natomiast opowiedziała ci, że przez ostatnie miesiące żyła miłością i ona ją wypełniała całą, ale gdy miłość się skończyła, zaczęła się nienawiść, a ona tak nie lubi nienawidzić, że postanowiła odejść, a teraz ogarnia ją smutek, bo w końcu żyła z nim te kilka miesięcy i się przywiązała, a teraz jest sama i samotna. On natomiast powiedział, że żaden człowiek nie jest sam, są tylko ci samotni. Nie można być samemu, skoro dookoła są inni i gdyby była teraz sama to on nie tkwił by wbity w ławkę tuż obok i nie próbował jej pomóc. Ona uśmiechnęła się i podziękowała, mówiąc, że chyba ma rację i że chyba go kojarzy - nie tylko z rzeszowskiego rynku, ale również z parkietu Podpromia i telewizji. Przytaknął jej i na prośbę dziewczyny opowiedział  o siatkówce od tak zwanej kuchni, wywołując na jej twarzy ten piękny uśmiech, który uwielbiał podziwiać.
Po sześciu miesiącach tworzyliście zgrany duet, ona była twoją najlepszą przyjaciółką, która zawsze znalazła dla ciebie czas, trzymała kciuki na każdym meczu i po prostu była. A ty byłeś dla niej najlepszym przyjacielem, który wspierał ją i podtrzymywał ten radosny uśmiech na jej ustach. Gdy było wam źle siadaliście na kanapę, a w rękach trzymaliście po kubku kakao z marshmallows i zachwycaliście się jego smakiem jak zawsze. Gdy było dobrze spacerowaliście ulicami miasta, nie zważając na twoje zmęczenie po treningu, piliście wtedy Siorbety, śmiejąc się, że zamrażają wam mózgi. I było wam dobrze, zwyczajnie odnajdywaliście się w swoim towarzystwie, do czasu gdy znalazłeś sobie dziewczynę. Zaczęło się pomiędzy wami psuć, ona nie chciała wam przeszkadzać więc się odsunęła, a tobie brakowało przyjaciółki, której nie zastępowała Alicja. Męczyliście się z tą sytuacją dobre dwa miesiące, aż w końcu Teodora zapukała do twoich drzwi, była trochę nietrzeźwa, a jej oczy świeciły od alkoholu, przecisnęła się pomiędzy twoim ramieniem, a futryną do drzwi i lekko się zataczając padła na twoją kanapę. Zaśmiała się cichutko, prosząc o szklankę wody i najlepiej kieliszek wódki, ale pokręciłeś tylko głową i moment później podałeś jej wspomniany wcześniej napój, tylko bez alkoholu. Czekałeś aż zacznie mówić, nie ponaglając jej, a ona patrzyła się w twoje oczy. Kocham Cię. Te dwa słowa dotarły do ciebie jak w zwolnionym tempie, nie wiedziałeś co powiedzieć czy w ogóle mówić cokolwiek. Ocknąłeś się dopiero gdy ona wstała i skierowała się do drzwi, poszedłeś za nią i wpiłeś się w jej usta, dociskając do siebie wątłe ciało dziewczyny i gdy tak ją całowałeś uświadomiłeś sobie, że odwzajemniasz to uczucie. I teraz byliście razem. Ty i Teodora tworzyliście naprawdę udaną parę i mimo kilku sprzeczek, które towarzyszyły wam we wspólnym życiu - zawsze potrafiliście odnaleźć kompromis i cieszyliście się z bycia razem. 


Adnotacja: To na pewno jest o Resoviaku, nie ważne jakim, można sobie wyobrazić, bądźcie kreatywne i piszcie kogo widzicie na miejscu tego siatkarza. Ja mam swój typ i wydaje mi się, że to o nim pisałam, aczkolwiek pewności nie mam.
Jestem po obozie, jestem wymęczona, jestem śpiąca i trochę podłamana, ale jest dobrze.

7 komentarzy:

  1. A ja tu sobie Kosinę obsadziłam, taka była moja pierwsza myśl. *_*
    Z każdym dniem coraz bardziej przekonuję się do tego, źe tej przyjaźni damsko-męskiej po prostu nie ma. Albo i jest, ale błyskawicznie znika.
    Cudownie mieć takiego Romea, który by przytulił nawet nieznajomą. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak Kosok mi od początku w głowie siedzi? Hmmmm?
    Przyjaźń damsko- męska?? Nie ma! Chociaż zazdroszczę tym, którzy w to wierzą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu Bartman? :D A rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to bym tu widziała Piotra Nowakowskiego ;) Nie wiem właściwie czemu, ale gdy tylko zaczęłam czytać, jakoś tak sam pojawił się w mojej głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też widzę tutaj Cichego i cieszę się, że ktoś jeszcze go zauważył w tym u góry :)

      Usuń