wtorek, 4 czerwca 2013

024. żyj z bólem

   

Ludzie od nas odchodzą i to nie z własnej, niewymuszonej woli. Po prostu kończy się ich czas na Ziemi i muszą zasilić Anielskie Szeregi u tego Najwyższego. Ich odejście zawsze przysparza nam ból, ale z czasem ta rana rozdzierająca serce się zasklepia i mimo iż nigdy całkiem nie zniknie, potrafimy oswoić się z tym bólem i z nim żyć.
Siedziałaś nad rzeką, mocząc nogi w lodowatej wodzie. Czerwiec był wyjątkowo chłodnym miesiącem, a dokładniej pierwsze dni tego miesiąca. Patrzyłaś w niebo, fascynowałaś się ptakami, które wirowały wśród chmur. Żyłaś ulotnością chwili i czekałaś; czekałaś na telefon od swojej przyjaciółki. Mijały sekundy, minuty, godziny - całokształt dnia zmieniał się jak w kalejdoskopie, nerwowo spoglądałaś na wskazówki zegara, które w pośpiechu mknęły do przodu, nie zważając na nic. Denerwowałaś się, byłaś zestresowana bardziej niż przed ustnym egzaminem z angielskiego na maturze. Nie mogłaś się do niej dodzwonić; nie mogłaś się z nią skontaktować; nie słyszałaś jej głosu, który na pewno by Cię uspokoił. Była godzina siedemnasta, ktoś usiadł obok Ciebie otulając Twoje ciało miękką bluzą. Uśmiechnęłaś się przez łzy i wsparłaś głowę o jego ramię, gdy usłyszałaś głos mężczyzny mówiący, że ona przegrała swoją walkę; że odeszła; że choroba zwyciężyła. Nie wierzyłaś; nie docierało to do Ciebie, chciałaś się obudzić z tego koszmaru; chciałaś usiąść naprzeciwko niej i śmiać się ze snutych opowieści; chciałaś spotkać ją na ulicy, gdy szła wtulona w ramię ukochanego mężczyzny, pchając wózek z małym dzieckiem. Chciałaś tak niewiele, ale jednak wiele. Chciałaś niemożliwego. Rozpłakałaś się na dobre, kołysana w ramionach Wojtka nie mogłaś się uspokoić, moczyłaś mu koszulkę zostawiając czarne smugi na śnieżnej bieli. Tego dnia załamał się Twój idealny świat, wiadomość o śmierci najlepszej przyjaciółki zamknęła również Twój wesoły rozdział życia. Nie mogłaś się z tym pogodzić, nie chciałaś.
Mijały lata, a Ty trwałaś zawieszona pomiędzy optymizmem, a pesymizmem, kłaniając się bardziej ku drugiej opcji. Przy Tobie był Wojtek, od tamtego dnia pozostał w Twoim życiu i to jedyny radosny aspekt, który dostrzegałaś. Nadal nie możesz pogodzić się z jej odejściem; była taka młoda, miała kochającego męża, wspaniałe dziecko, całe życie przed sobą. Mogła zawojować świat. Mogła ale nie zdążyła. W każdą rocznicę śmierci zanosisz na jej grób bukiet kwiatów składający się na liczbę lat, które przeżyła. I z niedowierzaniem wpatrujesz się w zdjęcie na pomniku, które pokazuje jej uśmiech, ten uśmiech który potrafił rozświetlić najbardziej pochmurny dzień. I teraz już wiesz, że czas nie goi ran, on tylko przyzwyczaja do bólu, a Ty z tym bólem musisz żyć - zagłuszając go lub rozdrapując. 

Ku pamięci Agaty Mróz-Olszewskiej, która 4 czerwca 2008 roku pożegnała się z Ziemią i zasiliła Anielskie Szeregi rozgrywając mecze siatkówki w Niebie i zostając Aniołem swojej rodziny.

Adnotacja: Chciałam to napisać, musiałam to opublikować. Idę po raz setny zagłębiać się w filmie "Nad życie" i wylewać tony łez. 

3 komentarze:

  1. Kurwa. I jak ja mam się tu teraz do egzaminu uczyć po czymś tak pięknym?
    Życie jest ulotne. Nikt nigdy nie wie, kiedy zasili te Anielskie Szeregi. Szkoda tylko, że to ci najwspanialsi i najniewinniejsi robią to najszybciej.
    Agata. [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nie wiem co mam napisać. Po przeczytaniu, mam cały czas łzy w oczach które próbuje powstrzymać przez wypłynięciem. Pięknie to opisałaś i tak wzruszająco, że mi po prostu brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń