Ostatnia akcja meczu, idziesz na zagrywkę, podrzucasz w górę żółto-granatową mikasę, którą ponownie łapiesz w wielkie dłonie, dwa razy odbijasz ją od parkietu, słyszysz dźwięk gwizdka, zerkasz w stronę punktacji 24:20 dla twojej drużyny. Wyrzucasz piłkę w górę, zbierasz się do zagrywki i gdy ta z plaskiem przelatuje na stronę przeciwnika liczysz na ich potknięcie. Raz - prawidłowy odbiór, dwa - rozegranie godne geniuszu Nikoli Grbicia, trzy - atak, silny aczkolwiek odbity rykoszetem od bloku. Piłka w grze! Igła dogrywa do Łukasza, ten idealnie wystawia gubiąc blok i twój kończący atak. Wybuch niesamowitej euforii w kwadracie dla rezerwowych, uściski kolegów z drużyny, wspólna uciecha z kolejnego medalu, gratulacje od trenera i podanie dłoni przeciwnej, przegranej drużynie.
Stoisz na tym boisku i uśmiechasz się wesoło, nie możesz uwierzyć, że wywalczyliście kolejny medal mimo wcześniejszych porażek z Brazylią i Francją, którymi rozpoczęliście ten turniej. Zaczynasz się śmiać, podchodzi do ciebie jeden z redaktorów i prosi o zabranie kilku słów, chętnie się zgadzasz.
Redaktor: Pomimo nieudanego startu w Lidze Światowej obroniliście tytuł, jak się z tym czujesz?
Ty: Trudno w to uwierzyć, wszyscy powoli tracili w nas wiarę, my jednak wiedzieliśmy, że z meczu na mecz jesteśmy jeszcze wspanialszą i silniejszą drużyną. Gdyby nie trener i cały sztab nie dokonalibyśmy tego, a teraz możemy się tylko cieszyć z obronionego tytułu pomimo kilku gorszych meczy. Ja jestem bardzo zadowolony i jeszcze to chyba do mnie nie dotarło.
R: Chciałbyś powiedzieć coś kibicom?
T: Pewnie, mam nadzieję, że wszyscy którzy byli z nami mimo wszystko - cieszą się teraz tak samo jak my. To dobry powód do oblewania więc bawcie się i świętujcie. Wracamy do was z medalami.
R: Teraz stoi przed wami kolejne wyzwanie, Mistrzostwa Europy. Macie aspiracje na wygranie tych rozgrywek?
T: Jak zawsze będziemy walczyć o najwyższe cele. Mamy nadzieję, że zdobędziemy kolejny medal do kolekcji i damy ludziom kolejne powody do radości.
R: Dziękuję bardzo za te kilka słów, a teraz uciekać celebrować, bo wypiją Ci całego szampana.
T: Idę, idę, dziękuję.
Podchodzisz do grupki mężczyzn, która wesoło wykrzykuje różne słowa, łapiecie się za ręce i idziecie w stronę polskiej widowni by się ukłonić, podziękować za wsparcie i razem z nimi cieszyć. Patrzysz w stronę trybun i dostrzegasz ją. Siedzi na jednym z krzesełek, ze łzami w oczach, trzymając w ręku szalik z napisem Polska. Raduje się razem z wami. Patrzysz na nią przez dłuższy czas, brązowe włosy straciły dawny blask, policzki jakby się zapadły, a teraz znajdują się na nich wymalowane biało-czerwone barwy, trochę schudła od waszego ostatniego spotkania. Uśmiecha się, ale nie tak promiennie jak kiedyś. Kiedyś śmiały się jej oczy i cała promieniowała, a teraz...teraz po prostu się uśmiecha. Widzisz przy reklamach Olę, więc podchodzisz do niej i składasz na jej policzku pocałunek. Ona wstaje i kieruje się jak mniemasz do wyjścia, żegna się jeszcze z kilkoma dziewczynami, przytula Iwonę, Sebastiana i Dominikę i znika.
Wracacie do Polski, całe lotnisko w Warszawie wypełnione jest polskimi barwami. Gdy wychodzicie słyszysz typowe przyśpiewki, Igła razem ze swoją nierozłączną kompanką - kamerą, biega i wszystko nagrywa. Macie udokumentowany moment radości Polaków.
Dostaliście wolne, w końcu się wam należało. Macie kilka dni by zregenerować siły, pobyć z rodzinom, dziewczynami, znajomymi. Po prostu by się bawić. Siedzisz z Cichym i dwiema Olami w klubie Vinyl, sączycie kolorowe drinki, a gdy zauważasz w tłumie tą samą brązowowłosą dziewczynę co na trybunach nie wahasz się ani chwili dłużej, tylko kierujesz się ku niej. Łapiesz ją za przegub i pytasz czy to Kostka. Odwraca się w twoją stronę, a ty zatapiasz się w jej czekoladowych tęczówkach, które kiedyś towarzyszyły ci każdego dnia. Pytasz co tutaj robi, kiedy wróciła do Rzeszowa, czemu odeszła. Zasypujesz ją gradem pytań, na które nie otrzymujesz odpowiedzi, zamiast tego mówi, żebyś przyszedł do niej jutro, po czym po raz kolejny znika jak kamfora.
Nazajutrz stoisz przed dębowymi drzwiami ze srebrną cyfrą 6. Pukasz w nie delikatnie, a gdy otwiera Ci Konstancja wchodzisz do mieszkania. Siadasz na kanapie, na której kiedyś co piątek zajadaliście się czekoladowymi lodami, patrzysz na ekran telewizora, gdzie co niedzielę oglądaliście powtórki Kości. Poprosisz o kawę w swoim kubku, a po chwili trzymasz ciepły trunek w swojej dłoni. Tymczasem ona zasiada naprzeciwko ciebie i mówi czemu odeszła i cię o tym nie poinformowała. Po piętnastu minutach tłumaczenia, chwyta dekolt bluzki i delikatnie opuszcza go w dół, ukazując tym samym bliznę, która powstała niedawno, a dzięki której może teraz normalnie funkcjonować. Dziwisz się temu, pytasz czemu nie powiedziała ci o swojej chorobie, mówisz że dalibyście sobie radę razem, a ona mówi, że nie chciała byś rezygnował z czegoś co jest dla ciebie najważniejsze tylko dla niej. Łapiesz ja w ramiona i mówisz, że była dla ciebie najważniejsza, mogłeś poświęcić dla niej wszystko Ona o tym wie, dlatego nic ci nie mówiła, a teraz wróciła, ale niczego nie oczekuje, bo ty zacząłeś układać sobie życie z Olą, a ona się z tym pogodziła. Wróciła do miasta, nie do ciebie.
Adnotacja: Bo ja tam wierzę w naszych chłopców i nadal mam nadzieję, że obronimy złoto Ligi Światowej. Chyba każdy pamięta tamten wesoły moment i słowa "przestrzelił, przestrzelił Stanley". Tym razem też tak będzie, znowu wygramy, znowu będziemy się radować.
To powyżej jest o tym, że można coś wygrać, ale również można coś stracić i to los decyduje o naszym życiu.
Kto słyszał o tym, że Cichy się żeni? Nie słyszeliście? To wam mówię/piszę/whatever. Szczęścia!